piątek, 29 sierpnia 2008

Pozegnanaie.


Wczoraj bylam na uroczystej kolacji w chinskiej restauracji "Cosmo" w Hastings. Kolacje zorganizowala grupa wspolpracownikow z "nursingu" ,w ktorym pracuje Agnieszka, moja kolezanka z Polski. Agnieszka po trzech latach pobytu w Anglii podjela decyzje i postanowila wrocic na stale do Polski. To byl wspanialy wieczor. Bylam swiadkiem niecodziennego wydarzenia. Na spotkaniu bylo 13 osob. Wszyscy obecni to pracownicy "nursingu", za wyjatkiem mnie, poniewaz ja zostalam zaproszona jako najblizsza przyjaciolka Agnieszki. Sluchalam i obserwowalam z zaciekawieniem, jak duzym szcunkiem i uznaniem cieszy sie Agnieszka w swojej pracy. Wszyscy z radoscia mowili o Agnieszce, wspominajac jej pierwszy dzien w pracy, chwalili jak swietnie w tym czasie rozwinela swoje umiejetnosci jezykowe i jakim waznym ogniwem laczacym byla w zespole. Agnieszaka zawsze mowila, ze praca w Anglii dawala jej duzo satysfakcji i zadowolenia. Kochala swoich pacjetow, obdarowujac ich nieprawdopodobna empatia i zyczliwoscia. Zawsze usmiechnieta, zadowolona, urocza i zadbana. Powiedziala do mnie, ze nigdy nie zaznala takiego szcunku i uznania w pracy w Polsce jak tutaj w Anglii.
Agnieszka wraca do Polski zadowolona i bogata w nowe doswiadczenia. Wraca, poniewaz trzy lata dzielnie radzila sobie bedac w rozlace ze swoja ukochana 9-cio letnia coreczka.

Pozegnanie Agnieszki bylo wielka raodoscia dla nas wsystkich. Radosc tego pozegnania Agnieszka zabierze ze soba do Polski by moc zaczac swoje nowe zycie.

niedziela, 24 sierpnia 2008

Zagubienie w czasie.


Bardzo lubie weekendy. Tu w UK kazdy weekend mam wolny od pracy. Czas wolny spedzam przede wszystkim z Rodzina ale rowniez z przyjaciolmi i gronem znajomych. W wolne dni zazwyczj przygotowuje uroczyste polsko-angielskie obiady i pieke placek z jablkami. Uwielbiam to robic. Nadrabiam teraz zaleglosci, kiedy w czasie mojej minionej aktywnosci zawodowej, nie milam na nic czasu. Liczyla sie tylko praca, osiaganie targrtow, wazny byl klient, a nie dom i Rodzina. To bylo zagubienie w czasie. Tak nazywam ten bezpowrotnie miniony okres. I dobrze, ze bezpowrotnie. Ciesze sie teraz kazda chwila zycia, ogromna radosc sprawia mi bycie z corka i zieciem. Przygotowywanie spotkan rodzinnych w weekendy sprawia mi duzo radosci. Spedzamy wszyscy cudownie czas. Moje dzieci ciesza sie, ze ukladam sobie szczesliwe zycie z Tonym. Nasi przyjaciele i znajomi uwielbiaja do nas przychodzic i biesiadowac do poznego wieczora. Kiedy konczy sie dzien wszyscy pytaja czy w nastepna sobote znowu sie spotkamy.

Najwazniejsze jednak dla mnie sa relacje i komunikacja z moja corka i zieciem, oraz Tonym i jego synem. Bardzo duzo wkladam w to pracy i zaangazowania. Dzieki temu nasze relacje sa coraz piekniejsze i doskonalsze. Obserwuje to i oczywiscie biore czynny udzial w budowaniu poprawnych relacji w oparciu o wartosci, ktore dla nas sa wazne, a mianowicie okazywanie sobie na wzajem szacunku i milosci, a nade wszystko zrozumienia. Zrozumienie jest tu wiodaca sila, poniewaz stanowimy miedzynarodowa rodzine. Moj ziec bowiem jest narodowosci rumunskiej, a Tony moj narzeczony jest z krwi i kosci Anglikiem. Mozna powiedziec, ze polaczylismy trzy rozne kultury. To jest fascynujace. Dzieki zrozumieniu duzo sie od siebie uczymy poprzez poznawanie swoich wartosci kulturowych. Takie spotkania z Rodzina, przyjaciolmi i znajomymi roznych narodowosci bardzo dobrze wplywaja na nasz rozwoj osobisty. Uczymy sie pokory, tolerancji, akceptacji oraz, a moze przede wszystkim historii roznych narodow. Moge powiedziec, ze jest to niekonczace sie zrodlo wiedzy wszelakiej.
To zadziwiajace jakie zycie potrafi byc piekne, wystarczy tylko sie odnalezc i rozejrzec dookola. Swiat naprawde jest piekny, a ludzie potrafia zadziwic swoja indywidualnoscia.

piątek, 22 sierpnia 2008

Benefity.

Zadziwiajacym zjawiskiem spolecznym jest dla mnie wyplacana pula swiadczen socjalnych, roznego rodzaju tzw. benefitow dla ludzi przez Urzedy Panstwowe. Szczegolnym zainteresowaniem to zjawisko cieszy sie wsrod spolecznosci emigracjnej tutaj w Anglii. Pisza o tym gazety, onet., bebni tv i radio. Politycy w parlamencie debatuja co z tym zrobic i jak wspomoc budzet Panstwa, ktory z roku na rok topnieje. Zmieniaja sie stolki i partie, kazdy obiecuje poprawe i wzrost dla gospodarki i tak to kolo sie kreci. Ale o czym ja chce pisac?
Otoz:
moja uwage zwrocili ludzie korzystjacy z tych benefitow. Zjawisko, ktore od dawna obserwuje i to co w nim mnie zdumiewa, a wlasciwie przeraza to mentalnosc tych ludzi . Ich sposob zachowywania sie i reagowania w spoleczenstwie, w ktorym zyja. Dla przykladu spojrzmy na matki, z roznych przyczyn samotnie wychowujace dzieci . Pisze z roznych przyczyn poniewaz nie zawsze jest to prawda, ze matka samotnie wychowuje dzieci. Bowiem system swiadczen socjalnych jest tak rozbudowany, ze zapewnia samotnym matkom wysoki benefit dla dzieci. Panowie dzieki temu nie czuja sie odpowiedzialn za swoje dzieci i nie zawieraja zwiazkow malzenskich, bo i po co. Panstwo wyplaci przeciez nalezyty benefit "mamusi na dziecko". "Tatus" dzieki temu nie musi za bardzo sie wysilac i myslec, poniewaz "dziecko i mamusia" sa pod opieka Panstwa. I nawet jesli znudzi mu sie "mamusia" to spokojnie znajdzie sobie druga "nowa mamusie" i Panstwo znowu wezmie pod opieka czasami jeszcze nienarodzone nowe dziecko z nowa mamusia. I tak jeden "tatus" moze Panstwu podarowac kilka "dzidziusiow"i czuc sie zwolnionym z jakiej kolwiek odpowiedzialnosci.
A co na to mamusie?
Lek i obawa przed utrata benefitu sklania "mamusie" do posluszenstwa i trzymania sztamy z "tatusiem". Poniewaz nawet jesli "tatus" zmieni obiekt zainteresowania, to przynajmniej benefit zostanie, a moze nawet Panstwo przydzieli mieszkanie lub domek z ogrodkiem. Mamusie czuja sie wyzwolone i rownouprawnione , a to ze dziecko nie ma tatusia to przeciez nic takiego, sama sobie poradzi lepiej. A malzenstwo ?... to juz gorzej bo odpowiedzialnosc za rodzine, to wzajemne zobowiazania, no i Panstwo wiele nie pomaga finansowo. Spojrzmy teraz na bezrobotnych i zasilki. Tak naprawde nie podejmuja pracy, poniewaz maja fuchy na czarno. Po co pracowac legalnie jak mozna brac zasilek i "dorabiac". Albo po prostu zyc z emerytury rodzicow i narzekac na ustruj, rzad, polityke itp.,itd.,

Ci ludzie sa "niewolnikami systmy swiadczen socjalnych". Tak sa uzaleznieni do "brania", jak czlowiek uzalezniony od alkoholu, papierosow, czy innego narkotyku. Jak nie wezmie to nie potrafi myslec i egzystowac. Kazdego miesiaca stres i lek oraz kombinacja jakie dokumenty przedstawic, by moc "brac" lub zeby nie pozbawili raz pozyskanego benefitu. Lek i obawa tak bardzo narasta w nich, ze na sma mysl o podjeciu pracy lub propozycja pracy wywoluje reakcje warunkowa; przeciez strace benefit. Tak jakby byly w benefitach ukryte slowa. "Podejmujac prace, stracisz benefit, ale oczywiscie wybor nalezy do Ciebie"

Czy to ludzie chca benefitow, czy to tylko Rzady przy pomocy benefitow manipuluje ludzmi, zeby osiagac swoje cele? W jakm kierunku to zmierza i jaki to ma sens?

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Blogowanie.

Bardzo lubie czytac bloga Mariusza. Czekam kazdego dnia na nowe wiadomosci od niego. Najbardziej lubie kiedy Mariusz relacjonuje swoje wojaze, kreci filmy i zamieszcza zdjecia. Podziwiam Mariusza za jego fenomenalne pomysly i pasje z jaka wszystko wykonuje. Bardzo duzo roznych mozliwosci przedstawia w swoim blogu czytelnikom. Przyznam, ze nie moge doczekac sie na zdjecie i filmy z oststniej podrozy Mariusza do IRM. A przy okazji dziekuje Mariuszowi za piekny projekt loga dla mojego bloga.

Dwa lata temu gdy przyjechalam do Anglii wybralam sie na wspaniala wycieczke do Eastbourne, miejsca wyjatkowego, ktore kazdy kto przyjezdza do Anglii z pewnoscia odwiedza. To jedno z najpiekniejszych miejsc angielskiego wybrzeza. Powedrowalam wtedy najbardziej niebezpieczna droga, nie zdajac sobie z tego sprawy. Kiedy wrocilam do domu opowiedzialam o tym corce i zieciowi. Wszyscy razem zasiedlismy przy komputerze i zobaczylismy miejsca, w ktorych bylam. Dreszcze mnie ogarnely na mysl mojej nieodpowiedzialnosci. Przeczytalam bowiem, ze droga, ktora wedrowalam uczeszcza zaledwie 5% zwiedzajacych, pozostale 95% wedruje bezpiecznymi szlakami klifow. Bylo to bardzo niebezpieczne i nierozwazne co zrobilam. Teraz jednak kiedy wspominam moja wedrowke, moge powiedziec, ze widzialam cos czego juz nigdy nie zobacze, bo nie odwaze sie poraz drugi na taki wyczyn. Pamietam lek jaki mnie ogarnal gdy zobaczylam nad soba 200 metrowy klif, sniezno-bialy, bardzo piekny i potezny. Jeg potega mnie przerazila i wtedy poczulam ten silny lek. Rozejrzalam sie wokolo. To byl cudowny, niezapomniany widok. W jednej chwili jednak pomyslalam jak wroce do domu i czy zdolam wogole wrocic. Wrocilam. Nie mialm aparatu fotograficznego, wiec nie upamietnilam tego miejsca na filmie. Jedynym miejscem , gdzie jest to zapamietane jest moja pamiec. Moze kiedys nauka tak sie rozwinie, ze bedzie mogla pokazywac obrazy, ktore powstaja w najdoskonalszym komputerze swiata czyli w pamieci ludzkiej i bezposrednio odtworzyc je jako pliki fascynujacych zdjec. Tymczasem drogi czytelniku zobacz i przeczytaj.

niedziela, 17 sierpnia 2008

Warto wiedziec.

Dzisiaj w moje skrynce e:mailowej przeczytalam bardzo interesujacy atrykul, ktory otrzymalam z grupy dyskusyjnej "sens" zalozonej przez Tadeusza Niwinskiego. To wspaniala grupa dyskusyjna. Ludzie, ktorzy biora udzial w dyskusjach czesto zamieszaczaja linki do artykulow, ktore naprawde warto przeczytac.

Internet jest zadziwiajacy i fascynujacy. Ile mozna sie dowiedziec dzieki niemu i kontaktom utrzymywanym z ludzmi na calym swiecie. To co ludzi na calym swiecie laczy, to wspolne zainteresowania, przekonania, pasje czy tez wierzenia. Wedrujac po internecie spotykam ludzi, ktorzy maja podobne zainteresowania i myslenie do moich. I to jest fascynujace, ze tak naprawde nie znamy sie, nie wiemy nic o sobie, a jednak laczy nas to "cos", ta wspolna mysl. Czytamy takie same atrykuly, blogi, ksiazki, ogladmy te same filmy, mamy wspolne pasje, wyrazamy podbne poglady. Wszedzie na calym swiecie mozna spotkac ludzi podobnych do nas. Podziwiamy tych ludzi, lubimy ich nasladowac, a takze uczymy sie od nich wielu dobrych zachowan. Bywa, ze staja sie naszymi autorytetami.

sobota, 16 sierpnia 2008

Wspomnienia.

Wspomnienie to powrot do czgos co bylo i minelo bezpowrotnie. To powrot do radosci, przemyslen, zadumy, tesknoty, a czasami nawet smutku. Dzieki wspomnieniom pamietamy o ludziach, ktorych byc moze bysmy zapomnieli na zawsze, gdyby nie ta jedna chwila , chwila powrotu do czegos co bylo i minelo. Czasami wracam wspomnieniami do tej chwili kiedy podjelam decyzje o wyjzdzie do Anglii. Jak wiele wspanialych przezyc laczy sie z tym choc trudnym a jednak ciekawym dla mnie okresem. Pisze trudnym, poniewaz nie bylo mi latwo podjac decyzje by zmienic calkowicie nie tylko moje zycie osobiste, ale rowniez i zawodowe. Wyjezdzajac bowiem do Anglii nie znalam jezyka angielskiego, wiec zdawalam sobie sprawe z tego na jakiego rodzaju prace moge liczyc tu w obcym kraju.
Ale wracajac do moich wspomnien: jedna z moich ciekawych prac, ktore wykonywalam naprawde z pasja bylo stanowisko "trenera szkoleniowca" dla roznych firm w Polsce. To co w tej pracy bylo szczegolne i naprawde pasjonujce to przede wszystkim praca w bezposrednim kontakcie z ludzmi. Dzieki tej pracy poznalam wielu ciekawych ludzi, z ktorymi zaprzyjaznilam sie i z radoscia moge wracac do moich cudownych wspomnien. Ci ludzie maja swoje pasje i sa naprawde wyjatkowi. Potrafia swoje pasje pokazac i dzielic sie swoja wiedza i umiejetnosciami.

piątek, 15 sierpnia 2008

Taki zwykly dzien.

Dzisiaj jestem bardzo radosna. Po pierwsze jest piatek i przede mna wolny weekend. Po drugie otworzylam moja skrzynke e:mail i przeczytalam wiadomosc od Mariusza, ze przygotowal dla mnie propozycje loga dla mojego bloga. Jest cool . I po trzecie odwiedzil nas nasz wspanialy sasiad Jazz, ktory pol roku temu wyprowadzil sie do nowej dzielnicy. A potem Tony przyniosl mi jak kazdego tygodnia piekny bukiet rozowo-bialych i zoltych roz.
Wczoraj caly dzien spedzilam z moimi kolezankami z Polski. Dorota przyjechala do Hastings na tydzien na wakacje z dwojka dzieci. Agnieszka, ktora jet tutaj juz trzy lata, wraca na stale do Polski za trzy tygodnie, wiec chcialysmy troche pobyc razem . Spedzilysmy czas glownie nad morzem. Siedzialysmy na plazy i zajadalysmy dorsza z frytkami, ktory tutaj w Hastings jest swiezy prosto z morza i wyjatkowo pyszny. Agnieszka z Kalinka (starsza corka Doroty) poszalaly na karuzeki, ja zas zajmowalam sie mala dwuletnia MB (Martynka-Basia). Sprawialo mi to wyjatkowa radosc, poniewaz MB jest urocza, kochana dziewczynka, z ktora moglam milo spedzic czas. Bylysmy rowniez w starym angielskim pubie, gdzie Aga i Dorata uraczyly sie piwkiem, ja zas trzdycyjna herbata. Dzien byl w sumie przemily. Wrocilam do domu zadowolona i zrelaksowana po pelnym wrazen dniu.

niedziela, 10 sierpnia 2008

Troche zamieszania

Bardzo ucieszyla mnie wiadomosc, ze Mariusz odzyskal swojego bloga. Ja bylam zaniepokojana, poniewaz na mojej stronie pojawialy sie podobne komunikaty jak w przypadku Mariusza. Najwazniejsze jednak, ze wszystko dobrze sie zakonczylo. Ciesze sie, ze Mariusz jest zadowolony i natychmiast zaczal pisac. Dzisiaj bardzo chcialam zamiescic troche zdjec i pokaz slajdow w moim blogu. Mam jednak z tym powazne klopoty. Zamiescilam zdjecia w poscie Moja Anglia i okazalo sie, ze to nie te zdjecia, ktore wybralam. Chcialam wiec je usunac i niestety nie umialam tego zrobic. Usunelam wiec calego posta, poniewaz tylko to mi wyszlo. Na szczescie zachowalam sobie kopie mojego posta i wkleilam go na nowo, lecz bez komentarza Mariusza. Ucze sie bardzo wytrwale i o ile linki wklejam bez problemu, to zdjecia daja mi niezle popalic. Problem w tym, ze ja nie mam zdjec tak zamieszczonych w moim komputerze jak Mariusz pokazuje na filmie i nie wiem jak to zrobic. Przede mna duzo pracy, pewnie zapisze sie na kurs obslugi komputera, zeby lepiej rozumiec "plec meska":). Poza tym mialam piekny weekend. Spedzilam go z Rodzina i moimi bliskimi zanjomymi. Bylo naprawde cudownie. Pogoda dopisala, przygotowalam polski pyszny obiad, potem troche slodkosci w stylu angielskim. Wszyscy swietnie sie bawili a ja nieomieszkalam pochwalic sie moim blogiem i tym co juz zrobilam.

Moja Anglia

Anglia jest bardzo ciekawym krajem dla mnie. Podziwiam przede wszystkim ludzi w tym kraju. Jestem pelna uznania dla ich tolerancji i wyrozumialosci w stosunku do wielonarodowosciowej spolecznosci jaka zamieszkuje Wyspy. Wyrazam podziw z jaka goscinnoscia i otwartoscia Anglicy donosza sie do "armi" Polakow, ktorzy tutaj przyjechali w poszukiwaniu nowych mozliwosci dla siebie. Nie tylko zreszta Polakow, ale rowniez Czechow, Slowakow, Rosjan, Wegrow, Rumunow i wielu innych narodow. Nauka jezyka angielskiego odbywa sie w kolegiach bezplatnie. Zajecia sa tak prowadzone, aby uczstnicy z roznych krajow mogli poznac inne kultury, zwyczaje,tradycje i wiele innych ciekawych rzeczy. Najwazniejsze w nauce jest to, aby rozumiec sie na wzajem, rozumiec swoje zachowania i przyzwyczajenia i umiec uszanowac zwyczaje i przyzwyczajenia ludzi inych narodowosci. To wspaniala nauka o zyciu, ktore tak naprawde jest zadziwiajaco piekna przygoda. Jednym z wyjatkowych ludzi , ktorych podziwiam jest Norman Davies. Czlowiek, ktory zainspirowal mnie do poznawania kultury i historii nie tylko Wielkiej Brytanii ale rowniez mojej ojczyzny Polski. Szczegolnie mowie tu o historii Polski, ktorej nigdy nie uczylam sie w moim rodzimym kraju. Tutaj w Anglii poznalam te druga historie Polski te, o ktorej bardzo dlugo nie wolno bylo mowic.

piątek, 8 sierpnia 2008

JA

Ciekawym i fascynujacym przezyciem w Anglii byl dla mnie roczny kurs skladajacy sie z dwoch etapow a mianowicie "Interpersonal skills" oraz "Counselling". Mieszkajac w Polsce prawie kazdego roku uczestniczylam w kursach rozwoju osobowosci a takze sama je prowadzilam. Z duzym powodzenie rowniez ukonczylam kurs "Counsellingu" w Instytucie Psychologii i Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Tutaj w Anglii postanowilam kontynuowac edykacje w tej dziedzinie w jezyku angielskim. Postawilam sobie bardzo duze wyzwanie, bowiem moj jezyk angielski caly czas rozwija sie ale nie jest jeszcze wystarczajacy. Jednakze sprobowalam i nie poddalam sie. Jestem pelna podziwu i uznania dla mojej Tutor Mary, ktora dawala mi duze wsparcie w nauce . Okazywala przy tym wyjatkowe zrozumienie dla mnie udzielajac mi madrych porad w rozumieniu przekazywanej wiedzy. Z radoscia wspominam niepowtarzalne przezycia w gropach z kolezankami i kolegami, ich bezwarunkowa troske i wspieranie mnie w nauce. Chce opowiedziec przede wszystkim o moich odczuciach jako jedynej Polki na tym kursie (pozostali to Anglicy). Nigdy nie czulam jakiej kolwiek bariery jezykowej w komunikacji z moimi kolezankami i kolegami. To bylo naprawde piekne. Podziwiam ich za okazywana cierpliwosc, serdecznosc i bezwarunkowa przyjazn jaka mnie obdarzyli.
Krotka refleksja, ktora mi sie nasuwa to taka, ze jesli ludzie chca sie porozumiec (dogadc), naprwde szczerze tego chca, to nie istnieja zadne przeszkody (granice), ktore moglyby na tej drodze do porozumienia stanac. Kurs ukonczylam z rezultatem pozytywnym i jestem z siebie dumna, ze nie poddalam sie. Jedna z osob, ktora zainspirowala mnie kiedys do zainteresowania sie soba, "kim jestem" i dlaczego wlasnie taka, jest Tadeusz Niwinski i ksiazka JA . Dalsza droge edukcji kontynuje w Anglii i to jest fascynujace i jeszcze bardziej odkrywcze dla mnie.

wtorek, 5 sierpnia 2008

Moje nowe zycie - Wstep

Ktoregos wieczoru jak zawsze siedzac przed telewizorem planowalam moj nastepny dzien. Przegladalam "Gazete Wyborcza "- praca i zakreslalam ogloszenia, ktorymi bylam zainteresowana.
I nagle zadzwonil telefon. To byla Agnieszka. W sluchawce uslyszalam: " Mamo, kupilam Ci bilet w jedna strone. Masz trzy miesiace czasu, poducz sie angielskiego i przyjezdzaj. Odbierzemy Cie na lotnisku". Tamtego dnia jeszcze nie docieralo do mnie, ze bilet kupiony byl w jedna strone.
Mialam trzy miesiace czasu na przygotowanie sie do wielkiej zmiany w moim zyciu. Oczywiscie zaczelam od nauki angielskiego oraz zmiany myslenia. Wyjezdzalam do nowego kraju nie znajac jego kultury ani jezyka. Wiedzialm, ze musze znalezc prace i nauczyc sie zyc w nowym srodowisku i na nowych zasadach. Na Wyspach wyladowalam 4 grudnia 2005 .
Teraz gdy wracam wspomnieniami do tamtej pamietnej daty wierzyc mi sie nie chce, ze bilet byl naprawde w jedna strone, ze moj angielski jest coraz lepszy, ze pracuje i nieustajaco sie ucze. A moje nowe zycie jest pelne kolorow i pieknej muzyki, ktora we mnie gra.

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Zycie i roznice.

Kazdy dzien to nowe doswiadczenia. Dzisiaj usilowalam Mariuszowi napisac komentarz do jego postu. Niestety, napisalam ale nie wiedzialam jak go wpisac i gdzies zniknal. Ciagle sie ucze. I choc komputer podpowiada co zrobic, ja sie gubie i nie zawsze go zrozumie o co mu chodzi. To zupelnie tak jak rozmaowa miedzy mezczyzna i kobieta. Mysle, ze to dobre porownanie, poniewaz komputer to rodzaj meski - ten komputer, nieprawdaz?

To jak bardzo roznimy sie od siebie w mysleniu i zachowaniu mozna zaobserwowowac w codziennym zyciu i przebywaniu ze soba. Sztuka zycia polega na tym zeby sie umiec zrozumiec i porozumiec, jesli oczywiscie chcemy i zalezy nam na tym. Bez wzgledu na plec, kolor skory, wyznanie itp. itd. To niebywale trudna "gra" tak to nazwe. Mariusz doskonale przedstawil te sytuacje w niedzielnym poscie o zachowaniu dziewczyny na weselu.
Ja rowniez jestem kobieta i zupelnie inaczej widze to zdjecie. Ono jest dla mnie genialne, cudowne, to prawdziwe dzielo sztuki. Pragne tutaj zwrucic uwage na roznice rozumienia i widzenia tych samych sytuacji, zdjec czy tez sztuki przez roznych ludzi. Postrzeganie i rozumienie tych samych rzeczy przez kobiete i mezczyzne zasadniczo sie rozni. Wynika to miedzy innymi z roznicy plci.
Oczywiscie jest to bardzo szeroki temat, o ktorym mozna wiele pisac. Wiecej mozna dowiedziec sie czytajac o "Gender". A wiec wracajac do zrozumienia komputera (plec meska), naprawde musze sie wytrwale uczyc i byc cierpliwa, zeby Go dobrze zrozumiec i stworzyc moje wlasne, niepowtarzalne dzielo. To trudne zadanie dla mnie. Przyznaje, ze komunikacja z mezczyznami jest dla mnie duzo przyjazniejsza i dlatego lubie wspolpracowac z Mariuszem i uczyc sie od niego rozumienia "plci meskiej" w szerokim tego slowa znaczeniu.

niedziela, 3 sierpnia 2008

Przemyslenia

Dzisiaj jest niedziela. Mariusza brat mial wczoraj slub. To bardzo wazny dzien w zyciu kazdego czlowieka. Decyzja bycia razem na dobre i na zle. Rozpoczyna sie nowy rozdzial zycia, w ktorym dwoje ludzi musi sie zrozumiec, dogadac i byc. To trudna a rownoczesnie jakze piekna praca, w ktorej milosc, szacunek, wiara, zrozumienie, zaufanie i wytrwalosc stanawia nierozlaczne fundamenty szczesia.
Zycie jest naprawde fascynujaca przygoda. I to jak je dla siebie ulozymy i co w nim osiegniemy zostanie w pamieci naszych bliskich, a takze wszystkich innych, ktorzy beda mogli zobaczyc nasze dziela. Dzisiejsza technika pozwala kazdemu przecietnemu czlowiekowi dokonac czegos, co jeszcze kilkanascie lat temu bylo dostepne tylko dla wybranych. Kazdy moze z tego skorzystac i pozostawic po sobie slad widoczny dla ludzi na calym swiecie. To tylko od nas zalezy czy skorzystamy z tego czy tez nie. Czlowiek jako istota ludzka, niepowtarzalna i jedyna we wszechswiecie potrafi zadziwic i zainteresowac swoja madroscia i unikalnoscia tworzac dziela dla przyszlosci i przewtrwania gatunku ludzkiego. Kiedy odwazylam sie wedrowac w internecie i zalozylam swojego pierwszego bloga zobaczylam ile moge osiagnoc i zrobic dla siebie dobrego. Ilez ciekawej wiedzy zawiera taka mala skrzynka zwana komputerem. Jakiez to cudowne spotykac ludzi, ktorzy kreuja swoje zdolnosci i umiejetnosci i pokazuja je calaemu swiatu. Dziela sie swoja wiedza i przemysleniami, umozliwaijac bez ograniczen dostep do swojej tworczosci kazdemu komu chca. Mariusz jest dla mnie wzorem mlodego, kreatywnego czlowieka, ktorego talent mnie zachwycil. Jak dobrze miec takiego przewodnika i kompana. Jestem z siebie dumna i ciesze ze wystrtowalm w tym blogu poniewaz wiem, ze choc malymi krokami ale stworze moje wlasne dzielo.

piątek, 1 sierpnia 2008

Nigdy nie jest za pozno, zeby zaczac, nieprawdaz?

Nigdy tego nie robilam i nie mialam ochoty zeby sprobowac. A jednak? Sprobowalam poniewaz zainspirowal mnie Mariusz. Kiedy przeczytalam kilka jego blogow wydaly mi sie tak proste a rownoczesnie ciekawe, ze postanowilam nauczyc sie tego i opowiedziec ludziom, (swiatu) jak warto ze soba rozmawiaci i byc obecnym w codziennym zyciu, ktore zadziwia swoja prostota. Zachwycily mnie jego zdjecia, ich ilosc i jakosc oraz krotkie filmy. Pelna podziwu jestem do tego z jaka pasja wedruje po swiecie i odaje piekno tego co widzi w swoich obrazach fotograficznych i krotkich filmach. Jego pasja jest zdumiewajaca bowiem z latwoscia posluguje sie najnowszymi urzadzeniami komunikacji ze swiatem i w sposob bardzo prosty i ciekawy potrafi tym zainteresowac innych. To fantastyczna zabawa, nauka i przygoda kiedy mozna pisac do ludzi na calym swiecie. Dolaczac obrazy, filmy i glos. Sprobowalm, ciesze sie, wystartowalam. Jestem. Zabierajmy sie do pracy, Mariuszu.