poniedziałek, 8 października 2012

Malowanie budyniem.

Max zaczyna 16-sty miesiac zycia. Opieka nad nin i uczestniczenie w jego darastaniu to wspaniala,  nowa, pelan niespodzianek przygoda w moim zyciu. Dzisiaj po raz pierwszy w zabawie uzylismy farb do malowania rekami. Farby przygotowalam osobiscie z budyniu waniliowego. Aby uzyskac rozne kolory dodalam  barwniki spozywcze. Farby wiec byly bezpieczne i Max mogl je rowniez stosowac na swojej buzi, a takze sprobowac jak smakuja.
To co najbardziej mne zafascynowalo, to absolutne skupienie Maxa na pracy z farbami. Byl bardzo powazny, dotykal paluszkami i rozmazywal na papierze rozne esy, floresy. Nasladowal mnie i staral sie lyzeczka nakladac bydyniowa farbe na kartke papieru, a potem rozmazywal paluszkami. Gdy lyzeczka nie dzialala, wkladal reke do pojemniczka z farba budyniowa i z wielkim zainteresowaniem rozcieral mniedzy paluszkami oraz na policzkach, na nosie dziadka Tonika i wszedzie gdzie tylko mogl. Max byl skupiony ale i bardzo radosny. To bylo cos nowego, co wydarzylo sie w deszczowy dzien spedzony u babci i dziadzia. Po budynowym malowaniu, nastapila oczyszczajaca kapiel, ktora byla dopelnieniem tej wspanialej zabawy.







Moja refleksja: nie mailam czasu na takie zabawy z moja corka kiedy byla  mala dziewczynka. Ciesze sie, ze teraz moge uczestniczyc i organizowac takie rozwojowe zabawy dla mojego wnuka.

wtorek, 19 czerwca 2012


Dzien jak co dzien.


Jest cudowny, cieply wieczor. Ptaki na drzewach glosza swoje wiesci, pora spac. Ja siedze w lozku i pisze. Dawno tego nie robilam.  Jestem chora, ale to nic, to tylko przejsciowa sytuacja w zyciu czlowieka. Jutro koleny dzien, dzien z Maxem. Teraz kiedy sprawuje opieke nad Maxem, widze jak wiele radosci daje dziecko czlowiekowi. Kiedy urodzila sie Agnieszka, ja bardzo szybko musialam wrocic do pracy i praktycznie nie pamietam jak Agunia rozwijala sie miedzy 6 a 12 miesacem zycia. Max wlasnie ukonczyl swoj 1-wszy rok. Widujemy sie co drugi dzien i jest cudownie. Widze kazdy  krok rozwoju Maxa. Mam czas na zabawe, na spacer i na posilek. Wszystko zaplanowane i ulozone w czasie.  Bycie babcia to niebywale mile zajecie, ale i powazna praca. Praca, ktora daje duzo radosci i zadowolenia, a take satysfakcji. Widzac bowiem jak "malenstwo" sie rozwija i dojrzewa, moge z satysfakcja powiedziec, ze mam w tym swoj udzial.

niedziela, 18 marca 2012

Dzien Matki.

Dzisiaj jest 18 marca 2012 r, niedziela tradycyjny Dzien Matki w Anglii.
Moje dzieci odwiedzily mnie wczoraj skladajac zyczenia, poniewaz dzisiaj pracowalam.
W pracy wszystkim naszym Paniom Rezydentkom zyczylismy milego Dnia Matki, wreczajac kazdej  Pani bukiet wiosennych zakili.  Naszych Rezydentow  odwiedzily  rowniez ich dzieci.  Atmosfera byla mila, polalo sie troche lez ze wzruszenia. Tych, do ktorych  nikt dzisiaj nie przyszedl otoczylismy szczegolna troska, obdarowujac tradycyjnym "misiaczkiem" i buziaczkiem.
Ze wzruszeniem przytulalam Sare i Ewe, jakbym tulila sie do mojem mamy.
Wiem, ze juz nigdy mamy nie przytule. Odeszla zeszlego roku.
Ten dzien byl wyjatkowy,pelen wzruszen i lez oraz radosci.


niedziela, 5 czerwca 2011

Plany i zmiany.

Zaplanowalam kolejny wyjazd do Polski.

Wszystko bylo dopiete na ostatni guzik. W pracy zlozone pismo w sprawie otrzymania miesiaca urlopu bezplatnego.


Dzien przed wylotem, dzwoni Basia. "Mama nie dobiera telefonu stacjonarnego ani komorki. Cos sie stalo". Dzwonie do Marka. Nie odbiera. Hania jest w Szkocji. Sasiedzi w ogrodzie, gdyz jest piekna pogoda. Mija kolejna godzina. Marek oddzwania. "Zobacz co z mama, od 5 godzin nie odbiera telefonu". "Juz tam jade". Minelo 15 min. dzwoni telefon. Marek - "jest zle. Ciocia (Mama )upadla i wyglada to bardzo powaznie". "Jest godz.20.00 "Dzwon na pogotowie!

Karetka przywiozla mame z powrotem pod dom ok. 24.00 z noga od kostki do pachwiny w gipsie. Chlopcy: Marek, Mariusz i Daniel zaopiekowali sie mama. Mariusz spal u mamy. O 7.00 rano wyjezdzal do pracy. Przygotowal kanapke i herbate i postawil na stoliku obok.


Z lotniska w Balicach przyjechalam pod mamy dom ok 11.30. Marek czekal, by otworzyc mi drzwi. Mama nie byla w stanie poruszac sie o wlasnych silach.


Zaplanowalam pobyt z mama na caly miesiac. Nie planowalam jednak takiego biegu wydarzen.












Opiekowalam mame najlepiej jak potrafilam. Zapewnilam mamie wszystko czego potrzebowala. Uczestniczylam w kontrolach i badaniach lekarskich, podawalam systematycznie zastrzyki i lekarstwa. Mijaly dni, mama nabierala sil do zycia i czula sie bezpiecznie. "Tak mi dobrze z Toba Eluchna", uslyszalam i lzy zakrecily sie w oku. Zdalam sobie bowiem sprawe, ze mama juz nie moze zostac sama. Zblizal sie koniec mojego pobytu. Caly ten czas bylysmy w kontakcie z Basia. Musialysmy podjac wazna decyzje i uzyskac akceptacje mamy. To bylo dla nas bardzo trudne zadanie.


Teraz mama mieszka w Domu Opieki "Ostoja". Ma tam zapewniona dobra calodobowa opieke socjalno- medyczna, a takze serdecznosc i zyczliwosc pensjonariuszy.

Ja wrocilam do Anglii. W trzy tygodnie po moim powrocie, Agnieszka moja corka urodziala wspanialego i dlugo oczekiwanego syna Maxa. Zostalam szczesliwa babcia.

















Moj ostatni pobyt w Polsce wzbogacil mnie o nowe doswiadczenie.

Otoz teraz wiem jak wazne sa szczere rozmowy z dziecmi i rodzicami o przyszlosci i starosci. Jak wazne jest swiadome uczestniczenie w procesie zmian w zyciu, ktore moga byc bardzo trudne do zaakceptownia. Zmian , ktore czesto prowadza do rozpoczcia zupelnie nowego, innego zycia, w srodowisku z nieznanymi ludzmi. Spotkalam sie z tym problemem tutaj w Anglii pracujac jako opiekunka spoleczna w Care Home. Nie przypuszczalam, ze kiedykolwiek bede korzystala z tego rodzaju pomocy dla mojej mamy.

Teraz juz wiem, ze wszystko w zyciu jest mozliwe i wszystko moze sie zdazyc, czy nam sie to podoba,czy tez nie. Trzeba tylko swiadomie i z miloscia do siebie i innych zaakceptowac zmiane, w ktorej sie uczestniczy.

wtorek, 15 czerwca 2010

STONEHENGE - nieodgadniona tajemnica.

STONEHENGE miejsce wpisane na Liste Swiatowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego, to najbardziej niezwykly zabytek prehistoryczny na Wyspach Brytyjskich.















Te monumentalna budowle stworzyl starozytny lud, ktory nakreslil w tym celu ruch Slonca i Ksiezyca.





W okolicznym krajobrazie widac kurhany, w ktorych lud ten grzebal swoich przodkow.









Okolo 7-8 tysziecy lat temu okoliczny krajobraz pokrywaly sosnowe i leszczynowe lasy, ktore pozniej ustapily miejsca lakom. Krajobraz ten ilustruja obrazy na scianach tunelu prowadzacego do budowli.
























Wieksze z tworzacych kamienny krag blokow wykute sa z piaskowaca(sarsenu), pochodzacego z oddalonych o 30 km kredowych wzgorz Marlborough Downs. Mniejsze bloki, wykute sa z tzw. blekitnej skaly (bluestone), pochodza zas z oddalonych o 385 km mistycznych gor Preseli w Walii.




To co widzimy w Stonehenge dzis, to pozostalosci prehistorycznej budowli, wykorzystywanej tysiace lat temu do nieznanych celow. Proces wznoszenia Stonehenge mozna podzielic na trzy glowne etapy:



3050 r.p.n.e.(5050lat temu)
Powstaje kolisty row i wal ziemny (ang.henge).
Okolo 2600 r.p.n.e. (4600 lat temu)
W centrumzalozenia wzniesiona zostaje drewniana konstrukcja.

Lata 2500-1500 p.n.e. (4500-3500 lat temu)
Powstaje kamienna budowla, wielokrotnie przebudowywana na przestrzeni prawie tysiaca lat.


Planowana w przyszlosci przebudowa okolic Stonehenge znacznie zmieni sposob, w jaki odbieraja ja zwiedzajacy. Projekt gruntowych zmian obejmuje przeksztalcenie terenu wokol Stonehenge w wolny od drog i hlasu ulicznego, pokryty trawa krajobraz oraz budowe swiatowej klasy centrum turystycznego. Pomoze to zwiedzajacym lepiej zrozumiec oraz pelniej cieszyc sie tym niezwyklym miejscem, stanowiacym czesc swiatowego dziedzictwa kulturalnego.


To byla wspaniala wyprawa do Stonehenge, a nastepnie do Bath, zwlaszcza, ze zaplanowalismy ten wyjazd w okresie Swiat Wielkanocnych. Naszym szczegolnym gosciem byla Basia, ktora z wielka pasja fotografowala te niebywale tajemnicze miejsca. Tegoroczne Swieta obfitowaly w najrozmaitsze wydarzenia, ktore sprawily nam wszystkim duzo radosci.

c.d.nastapi

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Zima w Bexhill


Na farmach, w moim ogrodzie i gdzies na obrzezach miasta.



























































































Wszystkie zdjecia wykonala Justyna.













wtorek, 18 sierpnia 2009

Wyjatkowi i zwyczajni.


Lubie poznawac ludzi. Kiedy spotykam sie z ludzmi zawsze dostrzegam mozliwosc zrobienia czegos wyjatkowego. Tak bylo tym razem. W piatek 14 sierpnia wraz z grupa wyjatkowych ludzi zorganizowalam i poprowadzilam Pierwszy Integracyjny wieczor dla Polakow i miejscowej spolecznosci zamieszkalej w Hastings i okolicach. To byl naprawde piekny, pelen wrazen i niespodzianek wieczor. Wlascicielka lokalu przygotowala na te wyjatkowa okazje 450 pierogow do degustacji oraz ugotowala slynna "Kartoflaneke". Chetne do pomocy Krysia, Danusia i Ja-Ela z zaangazowaniem sklejalysmy pierogi, aby wieczorem wziac udzial w tej niebywalej "uczcie Baltazara". Ola wraz ze mna przygotowala w jezyku polskim i angielskim scenariusz spotkania, w ktorym to nie zabraklo tak bardzo potrzebnej na emigracji poezji Adama Mickiewicza z muzyka Fryderyka Chopina w tle. Najwieksza niespodzianka i dodatkowa atrakcja tego wieczoru byl wystep 13-letniego Oskara. Ten niebywale wyjatkowy i pelen uroku chlopiec w sposob zadziwiajacy recytowal w jezyku angielskim wczesniej wybrane wiersze Adama Mickiewicza "Ode do mlodosci" i "Niepewnosc". W jezyku polskim wiersze te bardzo pieknie przedstawila Danusia. Zaproszeni goscie z zachwytem potakiwali glowami, wyrazajac w ten sposob swoje zainteresowanie. Przedsiewziecie zostalao dobrze zaplanowane i wyrezyserowane. Radosc uczestnikow i zabawa nie mialy konca. Hitem menu zostala "Kartoflanka", a pierogi "ruskie, z miesem oraz z kapusta i grzybami" znikaly w oka mgnieniu. Goscie biesiadowali do polnocy.

Na zakonczenie rozdalismy serduszeka, zapraszajac do korzystania z uslug i goscinnosci polskiej restauracji i zawsze, zawsze integracji wspanialych ludzi.

To byl naprawde piekny Wieczor Integracyjny.