niedziela, 5 czerwca 2011

Plany i zmiany.

Zaplanowalam kolejny wyjazd do Polski.

Wszystko bylo dopiete na ostatni guzik. W pracy zlozone pismo w sprawie otrzymania miesiaca urlopu bezplatnego.


Dzien przed wylotem, dzwoni Basia. "Mama nie dobiera telefonu stacjonarnego ani komorki. Cos sie stalo". Dzwonie do Marka. Nie odbiera. Hania jest w Szkocji. Sasiedzi w ogrodzie, gdyz jest piekna pogoda. Mija kolejna godzina. Marek oddzwania. "Zobacz co z mama, od 5 godzin nie odbiera telefonu". "Juz tam jade". Minelo 15 min. dzwoni telefon. Marek - "jest zle. Ciocia (Mama )upadla i wyglada to bardzo powaznie". "Jest godz.20.00 "Dzwon na pogotowie!

Karetka przywiozla mame z powrotem pod dom ok. 24.00 z noga od kostki do pachwiny w gipsie. Chlopcy: Marek, Mariusz i Daniel zaopiekowali sie mama. Mariusz spal u mamy. O 7.00 rano wyjezdzal do pracy. Przygotowal kanapke i herbate i postawil na stoliku obok.


Z lotniska w Balicach przyjechalam pod mamy dom ok 11.30. Marek czekal, by otworzyc mi drzwi. Mama nie byla w stanie poruszac sie o wlasnych silach.


Zaplanowalam pobyt z mama na caly miesiac. Nie planowalam jednak takiego biegu wydarzen.












Opiekowalam mame najlepiej jak potrafilam. Zapewnilam mamie wszystko czego potrzebowala. Uczestniczylam w kontrolach i badaniach lekarskich, podawalam systematycznie zastrzyki i lekarstwa. Mijaly dni, mama nabierala sil do zycia i czula sie bezpiecznie. "Tak mi dobrze z Toba Eluchna", uslyszalam i lzy zakrecily sie w oku. Zdalam sobie bowiem sprawe, ze mama juz nie moze zostac sama. Zblizal sie koniec mojego pobytu. Caly ten czas bylysmy w kontakcie z Basia. Musialysmy podjac wazna decyzje i uzyskac akceptacje mamy. To bylo dla nas bardzo trudne zadanie.


Teraz mama mieszka w Domu Opieki "Ostoja". Ma tam zapewniona dobra calodobowa opieke socjalno- medyczna, a takze serdecznosc i zyczliwosc pensjonariuszy.

Ja wrocilam do Anglii. W trzy tygodnie po moim powrocie, Agnieszka moja corka urodziala wspanialego i dlugo oczekiwanego syna Maxa. Zostalam szczesliwa babcia.

















Moj ostatni pobyt w Polsce wzbogacil mnie o nowe doswiadczenie.

Otoz teraz wiem jak wazne sa szczere rozmowy z dziecmi i rodzicami o przyszlosci i starosci. Jak wazne jest swiadome uczestniczenie w procesie zmian w zyciu, ktore moga byc bardzo trudne do zaakceptownia. Zmian , ktore czesto prowadza do rozpoczcia zupelnie nowego, innego zycia, w srodowisku z nieznanymi ludzmi. Spotkalam sie z tym problemem tutaj w Anglii pracujac jako opiekunka spoleczna w Care Home. Nie przypuszczalam, ze kiedykolwiek bede korzystala z tego rodzaju pomocy dla mojej mamy.

Teraz juz wiem, ze wszystko w zyciu jest mozliwe i wszystko moze sie zdazyc, czy nam sie to podoba,czy tez nie. Trzeba tylko swiadomie i z miloscia do siebie i innych zaakceptowac zmiane, w ktorej sie uczestniczy.